Poseł PO Tomczykiewicz dopuścił się korupcji, na której skarb państwa stracił ponad 70 milionów zł. W mediach na ten temat panuje głucha cisza. No cóż, korupcja w wydaniu koalicji PO-PSL to rzecz normalna, więc nie ma się czym zajmować.
Innego zdania jest poseł Rozenak. W zeszłym tygodniu ogłosił w telewizji, że wykrył tę aferę oraz oznajmił, że doniósł do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Z grubsza ta sprawa wygląda następująco: cytuję z pamięci. Miała być przeprowadzona prywatyzacja zakładu produkującego rozjazdy kolejowe. Była to nowoczesna firma, jedyna, która w Polsce te rozjazdy produkowała. Kupiła ją firma francuska. Zapłaciła ponad 90 000 000 zł.
I tu wtrącili się urzędnicy, unieważnili przetarg i rozpisali nowy. Wygrała go firma żony posła PO Tomczykiewicza i kupiła ten nowoczesny zakład produkcyjny za 26 000 000 zł. Po czym sprzedała go za blisko 100 000 000zł. W tę aferę zamieszany jest również prawnik, który pracował i u posła Tomczykiewicza, i w prywatnej firmie jego żony. Tyle powiedział poseł Rozenek.
Ale teraz już łatwo zrozumieć dlaczego posłowie PO są zmuszeni do prowadzenia działań korupcyjnych. Donald Fałszywy dąży do tego, by partie finansowały się same. Tłumaczy to ty, że skarb państwa zaoszczędzi kilkadziesiąt milionów złotych, które będzie można wydać na coś bardziej potrzebnego. Ale Donald Fałszywy nie mówi, ile skarb państwa straci na praktykach korupcyjnych posłów PO, którzy zmuszeni są do finansowania swojej partii. Już widać, że działania korupcyjne nasilają się w czasie wyborów. Widać również, że są tuszowane przez POwszczyznę i jej popleczników.
